Dzisiaj po raz pierwszy na tym etapie zobaczyłem swój cień! Myślałem, że się już nie doczekam. Pomimo, iż z Medyki wyjeżdżałem w deszczu, z każdą chwilą robiło się cieplej, a około 9.00 przestało mżyć i drogi momentalnie wyschły. A gdy wczesnym popołudniem wreszcie przez chmury przedarło się słońce, świat wokół zrobił się jeszcze piękniejszy i kolorowy. W końcu zrobiło się na tyle ciepło, że po raz pierwszy zdjąłem z siebie wszystkie dogrzewacze i mogłem jechać ubrany tak, jak najbardziej lubię, czyli w krótkich spodenkach, T-shircie i w jednej parze skarpet. Już zapomniałem jakie to jest przyjemne nie musieć opatulać się przed każdym zjazdem, a po nim zużywać pół paczki chusteczek higienicznych.
Jak reszta rodaków, obudziłem się dzisiaj w nowej, wspaniałej i nareszcie wolnej Polsce! Co prawda z powodu braku dostępu do mediów, nie byłem tego świadom, ale twarze mijanych sześćdziesięciopięciolatków mówiły wszystko: jesteśmy emerytami! No prawie... Ale już na pewno niedługo... Taaak... Jasne... Zobaczymy co z tego wyniknie, gdzie podzieją się słowa honoru itp. Jestem przekonany, iż wnet okaże się, że obiektywne trudności..., okresy przejściowe..., trudne decyzje..., i tak dalej i tak dalej. Słowem: nie zmieni się nic! Bo ten Duda to nie gracz, graczem jest tu jego pryncypał JK i pewno teraz sobie pluje w brodę dlaczego nie odważył się jednak startować. Basta!
Oprócz tego, iż kilkakrotnie dzisiaj pobłądziłem z powodu niezgodności map ze stanem faktycznym dróg, to nic szczególnie zasługującego na uwagę się nie wydarzyło. Jechałem wzdłuż ściany wschodniej, przemierzając spokojne, malutkie przygraniczne wsie, takie jak sześć lat temu gdy zaczynałem.
W lasach na północ od Budomierza miałem okazję wypróbować nowo powstającą infrastrukturę rowerową w postaci znakomitych, szerokich ścieżek z gładziutkiego asfaltu.
Jak wszytko będzie gotowe, to koniecznie muszę tu jeszcze kiedyś wrócić z dzieciakami. Nocleg planowałem w Hrebennem, ale po dotarciu na miejsce okazało się, że niczego do spania tu nie znajdę, a sama miejscowość nie sprawiała wrażenia bezpiecznej z powodu spotykanych na każdym kroku różnych dziwnych typków z obu stron granicy, robiących szemrane interesy. Ruszyłem więc dalej i tak jadąc, rozglądałem się za jakąś agroturystyką, ale bez efektu. Dopiero zaczepiona w Tarnoszynie kobieta, wskazała mi motel w sąsiedniej miejscowości. Zboczyłem więc kilka kilometrów z wytyczonej trasy i teraz jestem w Ulhówku, po niezłej kolacji, w swoim dosyć schludnym pokoju. A... i jeszcze jedno: na dworze burza i leje... A miał być raj panie Duda... ;-)
Dystans pokonany dziś: 135,73 km
Jak reszta rodaków, obudziłem się dzisiaj w nowej, wspaniałej i nareszcie wolnej Polsce! Co prawda z powodu braku dostępu do mediów, nie byłem tego świadom, ale twarze mijanych sześćdziesięciopięciolatków mówiły wszystko: jesteśmy emerytami! No prawie... Ale już na pewno niedługo... Taaak... Jasne... Zobaczymy co z tego wyniknie, gdzie podzieją się słowa honoru itp. Jestem przekonany, iż wnet okaże się, że obiektywne trudności..., okresy przejściowe..., trudne decyzje..., i tak dalej i tak dalej. Słowem: nie zmieni się nic! Bo ten Duda to nie gracz, graczem jest tu jego pryncypał JK i pewno teraz sobie pluje w brodę dlaczego nie odważył się jednak startować. Basta!
Oprócz tego, iż kilkakrotnie dzisiaj pobłądziłem z powodu niezgodności map ze stanem faktycznym dróg, to nic szczególnie zasługującego na uwagę się nie wydarzyło. Jechałem wzdłuż ściany wschodniej, przemierzając spokojne, malutkie przygraniczne wsie, takie jak sześć lat temu gdy zaczynałem.
Szkoda, że nie było wsi Wielkie Uszy - byłoby mi łatwiej |
Cerkiew w Żmijowiskach |
A oto i całe Żmijowiska - trzy chałupy |
W lasach na północ od Budomierza miałem okazję wypróbować nowo powstającą infrastrukturę rowerową w postaci znakomitych, szerokich ścieżek z gładziutkiego asfaltu.
Znakomite ścieżki rowerowe |
Jak wszytko będzie gotowe, to koniecznie muszę tu jeszcze kiedyś wrócić z dzieciakami. Nocleg planowałem w Hrebennem, ale po dotarciu na miejsce okazało się, że niczego do spania tu nie znajdę, a sama miejscowość nie sprawiała wrażenia bezpiecznej z powodu spotykanych na każdym kroku różnych dziwnych typków z obu stron granicy, robiących szemrane interesy. Ruszyłem więc dalej i tak jadąc, rozglądałem się za jakąś agroturystyką, ale bez efektu. Dopiero zaczepiona w Tarnoszynie kobieta, wskazała mi motel w sąsiedniej miejscowości. Zboczyłem więc kilka kilometrów z wytyczonej trasy i teraz jestem w Ulhówku, po niezłej kolacji, w swoim dosyć schludnym pokoju. A... i jeszcze jedno: na dworze burza i leje... A miał być raj panie Duda... ;-)
A to bukiet dla mojej Mamy na jutrzejsze święto |
Dystans pokonany dziś: 135,73 km
Razem: 637,63 km
Profil wysokości |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz