piątek, 7 czerwca 2013

Dzień 1.

   Byliśmy z Tatą tuż za Łodzią i do Łeby pozostało nam jeszcze sporo kilometrów oraz ponad pięć godzin jazdy, gdy tuż po 3.00 pierwsze promienie słońca poczęły rozświetlać poranne mgły. Czułem, że zaklinanie rzeczywistości przyniosło spodziewany efekt i czeka nas piękny pogodny dzień.

   Minęły dwa lata od zakończenia mojego poprzedniego etapu objeżdżania Polski rowerem. Czas najwyższy aby znów ruszyć na szlak! Kilka tygodni temu pochyliłem się więc nad mapami i począłem szczegółowo planować trasę. Tegoroczny etap zdecydowałem zakończyć w Zgorzelcu, zaczynając oczywiście w miejscu zakończenia poprzedniego, czyli w Łebie przy ośrodku "RELAKS". Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, zajmie mi to dziesięć dni i w niedzielę 16 czerwca powinienem zameldować się w Zgorzelcu.

Tu skończyłem, stąd zaczynam

   Tak jak poprzednio, także i tym razem spróbuję na bieżąco zdawać relację z mojej eskapady za pośrednictwem tego bloga. Z góry przepraszam za ten czyn mojego szwagra T., licząc jednocześnie na jego wyrozumiałość i przebaczenie... Sorry Stary...

   Do Łeby zaoferował się mnie zawieźć mój Tata, co bardzo mnie ucieszyło. Wyjechaliśmy z domu punktualnie o północy z czwartku na piątek. Po ponad ośmiu godzinach bez przygód dotarliśmy na miejsce. Był piękny, rześki poranek i nie mogłem się już doczekać kiedy wyruszę. Sprawnie wypakowaliśmy wszystkie moje rzeczy z auta, przebrałem się, objuczyłem rower sakwami i w zasadzie byłem gotowy do drogi. Pożegnałem się z Tatą, który natychmiast ruszył w drogę powrotną do domu i postanowiłem poczekać kilkanaście minut by wystartować punktualnie o 9.00.

Gotowi do drogi

   Z Łeby skierowałem się na południe do Wicka by tam skręcić na zachód drogą 213 do Cecenowa. Dalej jechałem przez Pobłocie, Choćmirowo, Żelazo, Smołdzino, Gardnę Wielką, Czystą, Gąbin, Objazdę i Wytowno by tuż po 15.00 dotrzeć do Ustki. Cały dzień pogoda była wyśmienita, temperatura idealna, a rower sprawował się bez zarzutu. Jedynie stan nawierzchni na przeważającej części trasy był w opłakanym stanie, co bezpośrednio przełożyło się na obolały stan moich czterech liter. Mijane okolice były bardzo malownicze i spokojne, a towarzyszące im zapachy suszącego się siana, pokrzyw, zboża zniewalały przywołując z pamięci wakacje dzieciństwa.

Koniki
 
Bocian

   Po dotarciu do Ustki znalazłem sobie spanie w Pensjonacie "Pod Jaskółką", wziąłem prysznic i poszedłem na spacer po pełnym turystów miasteczku. Szybko jednak poczułem nieprzespaną noc i zmęczenie dzisiejszą jazdą, więc czym prędzej wróciłem na kwaterę, robiąc po drodze zakupy na jutrzejsze śniadanie.

Ustka
 
Ustecka plaża

Syrenka

I na koniec kwiatki dla Oli
 
Dystans pokonany dziś: 82,02 km
Razem: 82,02 km


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz