środa, 12 czerwca 2013

Dzień 6.

    Pomimo niezbyt imponującego dzisiejszego dystansu, dodatkowo pomniejszonego o wczorajsze nadmiarowe dwadzieścia kilometrów, jestem padnięty. To był trudny dzień, a złożyło się na to kilka przyczyn o których poniżej.

   Aż do skrętu z drogi krajowej numer 31 na drogę 122, czyli przez ponad czterdzieści trzy kilometry panował duży ruch. Najpierw musiałem przejechać przez Szczecin. Co prawda nie przez samo centrum, ale mimo wszystko, to jednak duże miasto z masą samochodów, skrzyżowań, świateł i smrodu. Następnie cały czas jechałem bardzo uczęszczaną drogą i co kilka sekund wyprzedzało, bądź wymijało mnie jakieś auto - niestety najczęściej ciężarowe. Jazda w takich warunkach do przyjemnych, ani bezpiecznych nie należy. Nie mówiąc już o wdychaniu spalin, hałasie i stresie za każdym razem gdy podmuch mijającego pojazdu spychał mnie na pobocze. Z ulgą opuściłem krajówkę 31 kilka kilometrów za Widuchową.

   Kolejnym utrudnieniem była pogoda. Upał, który sam w sobie nie jest jakąś straszną uciążliwością, ale w połączeniu ze wzmożonym ruchem uprzykrza jednak podróż rowerem. Co innego gdybym jechał pustymi drogami - wtedy niech sobie grzeje ile wlezie. Zawsze mogę bezstresowo przystanąć gdzie bądź, znaleźć odrobinę cienia i odsapnąć.

   Dodatkowo teren stał się zdecydowanie pofałdowany i miałem dzisiaj kilkanaście sporych podjazdów. Niektóre nawet na ponad sto metrów. I do tego przez większą część trasy wiał mocno hamujący wiatr w twarz. Kumulacja, psiakrew...

   Aaa... i jeszcze jedno: muchy! Już nie w takich nieprzeliczonych ilościach jak wczoraj, ale i tak upierdliwe na maksa i powodujące momentami niekontrolowane artykułowanie wielu słów, powszechnie uznanych za obelżywe.

   Ale koniec końców dojechałem poprzez Radziszewo, Gryfino, Dębogórę, Widuchową, Ognicę, Krajnik Dolny i Górny oraz Piasek, do Cedyni. Krajobraz mijany dziś, to głównie dolina Odry, trochę lasów i przed samą Cedynią rozległe poldery.

Odra. A drugi brzeg to już Germania

Droga z Piasków do Cedyni
 
Cedynia

   Po dotarciu na miejsce i zakwaterowaniu w hoteliku 'MARGO', poszedłem na krótki spacer po niewielkim centrum. Dotarłem na mocno pochyły rynek (drugi taki jest podobno w Srebrnej Górze) i zajrzałem do miejscowego muzeum. Tam pogadałem chwilę z młodym kustoszem, który zaprosił mnie na jutro rano gdy będzie oprowadzał jakąś zieloną szkołę, bym też trochę posłuchał o historii miasteczka.

Pochyły rynek

I tradycyjnie bukiecik dla Oli

Dystans pokonany dziś: 78,33 km
Razem: 481,00 km

1 komentarz: