Góry to jednak nie przelewki. Tu każdy przejechany kilometr trzeba pomnożyć co najmniej razy dwa... Zmęczenie narasta w ekspresowym tempie, a siły uchodzą jeszcze szybciej. Jednak najgorsze są bolesne skurcze, które zaczęły mnie prześladować od bardzo stromego podjazdu (a właściwie podejścia, bo o pedałowaniu na takiej stromiźnie nie było mowy) przed Świeradowem-Zdrój. Skurcze po kilka mięśni jednocześnie, w obu nogach i do tego tak silne, że nie byłem w stanie zgiąć kolana, a tym samym zejść z roweru. Towarzyszą mi one zresztą do tej chwili i nie pozwalają normalnie funkcjonować.
Jednak nie dwa lata, jak zapowiadałem w ostatnim zeszłorocznym poście, a jedynie rok przyszło mi czekać na wybranie się w kolejny etap objazdu Polski. Po prostu nie wytrzymałem. I jeśli wszystko pójdzie zgodnie z moimi zamierzeniami, to zakończę go nie w Chałupkach, jak pierwotnie planowałem, a w Zakopanem. Choć po dzisiejszym etapie nie jestem już takim optymistą i kto wie czy nie będę musiał zrewidować swoich planów.
Wyjechaliśmy z Tomkiem z Rybnika tuż po 4.00 i po trzech godzinach z małym hakiem byliśmy pod zgorzelecką Plazą, na parkingu z którego rok temu odebrała mnie Ola. Pół godziny później pożegnałem szwagra i ruszyłem w kierunku Niedowa.
Tama na zbiorniku wodnym Niedów |
Początkowo zapowiadało się, że dzień będzie deszczowy, ale z każdą godziną robiło się ładniej i słońce coraz częściej wyglądało spoza chmur. Droga była dobra i gładki asfalt pozwalał na szybkie pochłanianie kolejnych kilometrów. Niestety przed Zawidowem wjechałem na poniemieckie bruki i po PRL-owskie dziurawe resztki asfaltu, które trzęsły mną niemiłosiernie, nie pozwalając jechać szybciej niż 7 km/h.
Stary dworzec PKP w Zawidowie |
Tuż przed Bierną postanowiłem skorzystać ze skrótu do Zalipia i skręciłem w prawo w szutrówkę, która po pewnym czasie zmieniła się w leśny, błotnisty dukt, rezultatem czego było ubłocenie siebie i całego roweru.
Tuż przed skrętem do Zalipia |
Tak upstrzeni dojechaliśmy do Leśnej, gdzie na rynku zrobiłem dłuższą przerwę aby oskrobać siebie i rower z poprzyklejanego błocka.
Rynek w Leśnej |
Od Leśnej przez Świecie aż do Świeradowa-Zdroju zaczęły się strome podjazdy przez ładne górskie okolice.
Ruiny zamku w Świeciu |
Po długim odpoczynku w Świeradowie-Zdroju (nawet przysnąłem na ławce przed fontanną) ruszyłem w ostatni, kilkunastokilometrowy odcinek drogi do Szklarskiej Poręby.
Świeradów-Zdrój |
Pięła się ona jednostajnie w górę, więc jechałem bardzo wolno robiąc częste postoje na walkę z łapiącymi mnie skurczami. W końcu dotarłem do Zakrętu Śmierci, z którego zjechałem karkołomnym zjazdem do Szklarskiej Poręby.
Widok na Szklarską Porębę z Zakrętu Śmierci |
Tam szybko odszukałem hotel "Dobry Klimat", w którym zarezerwowałem pokój podczas odpoczynku na Zakręcie Śmierci. Okazał się on nowym, bardzo schludnym, wygodnym i tanim obiektem, wartym polecenia.
Teraz leżę już gotowy do spania i walczę z łapiącymi mnie skurczami. Chyba odpuszczę sobie mecz inauguracyjny Mundialu i położę się, bo jestem wykończony.
Hotel "Dobry Klimat" |
Teraz leżę już gotowy do spania i walczę z łapiącymi mnie skurczami. Chyba odpuszczę sobie mecz inauguracyjny Mundialu i położę się, bo jestem wykończony.
Dystans pokonany dziś: 81,69 km
Razem: 81,69 km
Profil wysokości |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz