W nocy padało. Gdy rano wyjeżdżaliśmy z powrotem do Jeleśni, było zimno, pochmurno i wszystko wskazywało na to, iż będę miał pierwszy, prawdziwie mokry dzień na tegorocznej trasie. Jak się jednak później okazało, aura po raz kolejny była dla mnie łaskawa i z nieba nie spadła ani jedna kropla deszczu. Dzień jednak pozostał zimny i ponury aż do późnego popołudnia gdy dotarłem do Jabłonek. Wtedy wypogodziło się i trochę ociepliło dzięki mocno przygrzewającemu słonku.
Przedostatni dzień. Szkoda i żal, że to tak szybko minęło. Jutro ostatnie czterdzieści kilka kilometrów i melduję się w Zakopanem, do którego przyjedzie po mnie Ola z Majką i odebranym z Rabki Tomciem. Bardzo już za nim tęsknię, ale z rozmów telefonicznych wynika, że on za mną na szczęście nie aż tak...
Dzisiejszy odcinek to najpierw spory, ale w miarę łagodny i długi podjazd na Przełęcz Krowiarki (1012 m n.p.m.) częściowo poprzez teren Babiogórskiego Parku Narodowego, a potem kapitalny, czternastokilometrowy zjazd prawie do samych Jabłonek, w których zostaję na noc. Był to jak dotąd najwyżej położony punkt w mojej całej wyprawie dookoła Polski i chyba wyżej już nie będę. Na zjeździe, który trwał ponad dwadzieścia pięć minut, okrutnie zmarzłem, mimo, że włożyłem na siebie wszystko co miałem. Dopiero gorący prysznic zdołał rozmrozić moje zgrabiałe palce i zesztywniałe nogi.
|
Podjazd na Przełęcz Krowiarki |
|
Najwyższa zarejestrowana wysokość |
A na deser tego bardzo udanego dnia najpierw niespodzianka, czyli przegrana Włochów z Kostaryką (0:1), a potem festiwal bramek w meczu Szwajcaria - Francja (2:5). Wspaniały Mundial!
Dystans pokonany dziś: 67,02 km
Razem: 746,37 km
|
Profil wysokości |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz